Chciałbym, abyśmy wyciągnęli wnioski z tej powodzi i przeprowadzili solidną analizę działań – rozmowa z Kamilem Kędzierskim

O trudach pracy podczas tegorocznej powodzi, ewakuacji szpitala w Nysie oraz współpracy służb ratowniczych rozmawiamy z mł. asp. Kamilem Kędzierskim, dowódcą zastępu w JRG 1 Państwowej Straży Pożarnej w Nysie, ratownikiem medycznym i wykładowcą na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. W wywiadzie także o tym, jak wielką rolę odgrywają regularne szkolenia i wyciąganie wniosków z każdej akcji oraz o znaczeniu odpowiedniego przygotowania i koordynacji działań w sytuacjach kryzysowych. Pracuje Pan w Państwowej Straży Pożarnej, w Jednostce Ratowniczo-Gaśniczej w Nysie. Jak przebiegała Pana ścieżka zawodowa, zanim trafił Pan do straży pożarnej? Moja droga do straży zaczęła się w 2013 roku od standardowego naboru „z ulicy”. Wtedy przeszedłem pierwszy etap rekrutacji, a w 2014 roku zostałem funkcjonariuszem Państwowej Straży Pożarnej. Jak to się u nas mówi – zaczynałem „od zera”. Po przejściu kursu podoficerskiego, który odbywał się w Bydgoszczy, mogłem rozpocząć służbę w podziale bojowym, co miało miejsce w kwietniu 2014 roku. Warto wspomnieć, że wcześniej, w 2013 roku, ukończyłem studia na kierunku ratownictwo medyczne i zacząłem pracować w zawodzie ratownika. Pomogło mi to podczas rekrutacji, ponieważ za wykształcenie medyczne przyznawano punkty preferencyjne. Dzięki temu udało mi się zebrać wystarczającą liczbę punktów, by znaleźć się w pierwszej trójce osób, które przeszły rozmowy kwalifikacyjne. Co skłoniło Pana do wyboru właśnie straży pożarnej? Moja przygoda z ratownictwem zaczęła się od ratownictwa wodnego, które zawsze mnie fascynowało. Interesowało mnie jednak...